wtorek, 23 lutego 2010

Szperaczowe myśli w worku na głowie.

Jako, że nasza aktualna pozycja, na którą składają się: 7 Ruskich, którzy przeżyli masakrę, bagażnik łady, liny zrobione z jakiś szmat, cuchnący ropą oddech Brzeszczota oraz w moim wypadku foliowa torba na głowie - nie za bardzo sprzyja robieniu czegokolwiek, w końcu znalazłem czas by uporządkować myśli.
Wszystkiemu jak zawsze winien był Edek Leszczyk, czy raczej jak wołają na niego we Wrocku "Leszczu". Ten stary rusofil, urodził się z silnikiem zamiast mózgu. We Wrocławiu – mieście, które owiane jest spalinami bardziej niż Wisła radioaktywnym gównem, podobno był kimś ważnym. Co by nie mówić, znam go na tyle by stwierdzić, że ma ku temu predyspozycje, potrafi zewrzeć poślady i napierdalać po wrakach przeciwników na sam szczyt. Niestety ten sam silnik powoduje, że po genialnej wygranej musi coś jeszcze bardziej spierdolić. Właśnie przez to „Leszczu” musiał uciekać z Wrocławia - co jak co ale denerwowanie Gumiaka nie jest dobrym pomysłem, przynajmniej jeśli nie ma się zamiaru go zabić. Mimo to żaden mutek nie śmierdzi tak, by nie dało się na nim zarobić. Niesiony radioaktywnym wiatrem, sypiąc łupieżem z głowy niczym lawiną, trafił pod naszą opiekę, a że zmierzaliśmy wprost do Wrocławia była to idealna okazja by wrócić na szczyt. No i oczywiście wszystko się posrało, oczywiście nie do końca bez naszego udziału - „Leszczu” jest zbyt dobrym kierowcą by umrzeć poprzez zanurzenie w kadzi płynnej gumy. Chociaż teraz gdy obijam łbem o klapę bagażnika, zastanowiłbym się nad tym dwa razy. Jeśli sprawy się posypią sprzeda się go Gumiakowi, ten dureń płaci za niego 1000 gambli, pewnie za to, że załatwił jego prawą rękę – Ślimaka.
Ta podróż dłuży mi się na równi z akcją na naszej polskiej pustyni, ale co ja będę rozwodził, tam przynajmniej nie było wiecznie narzekającego Brzeszczota. A to, że ciasno, że niewygodnie czy, że mi z mordy śmierdzi – w końcu normalne warunki. Kiedyś ten jednooki straganiarz z Rzeszowa nie był taki marudny. Pewnie to wynik tego, że stracił oko. Opowiadał jak to przegrał je w pokera, ze stritem na ręce. Może i jakieś popłuczyny molochowych fabryk nabrałyby się na tę bujdę, ale nikt kto chociaż raz handlował z tym łazęgą nie da wiary jego opowieści, zresztą nie uwierzy później w żadne jego słowo. Z tego co udało mi się wyszperać, Brzeszczot sprzedał swoje lewe oko. Tak, ten kawałek zimnego sukinsyna dla chęci zysku wyłupił sobie oko i pchnął je za grube gamble, tak mniej więcej 500, i to w twardej walucie, a nie jakiś tosterach. Do dziś nie mogę uwierzyć, że udało mu się nabrać Żarówę - speca mieszkającego w tym, co zostało z hamerykańskiej tarczy antyrakietowej. Brzeszczot wmówił mu, że jego własne oko jest mechanicznobiologicznocyborgicznowszczepem molocha pozwalającym widzieć w infra i ultra wizji, przenikać wzrokiem ściany i latać – a on dał mu za to Hamera z pełnym bakiem. Może i Brzeszczot nie umie walczyć ale jeśli przystąpicie z nim do handlu, wyjdziecie w skarpetach, oczywiście jeśli łaskawie zgodzi się wam je sprzedać.
Oho, chyba stracił przytomność bo jęki ucichły. Do pełni szczęścia brakuje tylko żarcia, odzyskania pięciu tysięcy wjebanych w ten interes gambli, wyrżnięcia w pień Ruskich i szczęśliwej podróży do Bydgoszczy, ale w naszych skromnych warunkach wystarczyłoby jeśli Kurzu przestałby się rozpychać. Kiedyś powiedział do jednego z Wrocławskich ciućmorasów, że nazywa się Kurzu bo jest kurwa wszędzie, ale bez przesady. W Mikołajkach na tych ich radioaktywnych ubotach są przyzwyczajeni do ścisku. W sumie z okazów naszej, pożal się Gamblom, ekipy Kurzu jest najbardziej tajemniczy. To chyba jedyny człowiek na tej przeklętej ziemi który ma wszystkie zęby -za znaczę, że swoje własne, a nie sztuczne - na ciele nie ma plam i odbarwień, a jego włosy ciągle zachowują czarny kolor jakby wyprane w jakimś pojebanym przedwojennym proszku. Ktoś kto go nie zna, pewnie powiedziałby, że wojnę i czasy po niej przespał w schronie, moim zdaniem te ich podwodne atomowe miasteczko izoluje szkodliwe opady, wolne rodniki i inne złe fluidy, o których wspominał Sonar.
O kurwa, łada się zatrzymała... no to zaraz zobaczymy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz